poniedziałek, 4 lutego 2019

Re:Life 5,6,7 - Manga - Recenzja zbiorcza i dotychczasowe odczucia.

Poniższa recenzja będzie zawierała zauważalne spoilery do tomów 5,6 oraz 7 mangi Re:Life więc jeżeli jeszcze nie przeczytałeś/aś powyższych tomików, pędź do najbliższego sklepu z komiksami lub na strony internetowe i nadrabiaj (bo warto). Nie mniej jednak, postaram się owe spoilery ograniczyć więc jeżeli nie obawiasz się kilku skrótów informacji, zapraszam do lektury. 




Re:Life zawsze będzie miało w moim sercu specjalne miejsce. Manga będąca centrum przeróżnych sprzeczności, pokazująca jak łatwo, w świecie gdzie wydawać by się mogło, napisano już o wszystkim, można ciągle zaskoczyć czytelników. Nie będzie to zaskoczenie na miarę największych pisarzy ostatnich lat lecz jednak, Re:Life prowadzi fabułę, ukazuje bohaterów i nagradza cierpliwość w niesamowity sposób. Po przebrnięciu przez pierwsze 4 tomy nadszedł czas na kolejne 3, w których to właśnie historia nabierze całkowicie nowego tempa. Dane wam będzie ujrzeć znaczące przemiany zachodzące w znanych już postaciach jak Rena czy Hishiro i co mnie bardzo uszczęśliwiło, każdy bohater i bohaterka mangi zacznie w rzeczywisty sposób wpływać na przebieg wydarzeń, zamiast być tylko swego rodzaju zapychaczem czy tłem fabularnym.


Manga do kupienia w Sklepie Wydawnictwa Waneko



Rzadko kiedy, jak możecie zauważyć, postanawiam recenzować daną mangę/LN wrzucając wszystkie lub kilka wybranych tomów do jednej recki. Na ogół staram się wyciskać jak najwięcej z poszczególnych tomów tak, aby potencjalna osoba wiedziała za jaką serię się bierze. Ostatnie tomy Re:Life jakie przeczytałem jednak pokazały dość solidny pazur pod względem ilości akcji i jej zwrotów, dlatego zdecydowałem się trio tomów 5,6,7 ocenić na raz... A jest co oceniać.

Po przeczytaniu czwartej części mangi, spodziewałem się tego, co zostało mi dostarczone w poprzednich rozdziałach, czyli ciekawej, lecz nie przesadzonej mangi z gatunku zbliżonego do kombinacji Dramatu oraz Okruchów Życia, i ponownie zostało mi zaserwowane to samo danie, a jednak było to coś innego, innego w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Pierwszy z trzech omawianych tomów, czyli piaty, zaczyna się na rozmowie Kaizakiego z Hishiro a kończy się natomiast na sytuacji związanej z powrotem Reny do grania w siatkówkę, i są to 2 główne i o dziwo jedyne wydarzenia jakie ujrzymy w tomiku. Oczywiście kilka postaci dorzuci swoje dwa grosze do rozmów, doświadczymy kilku wspomnień z przeszłości, nie mniej jednak, nadal są to tylko dwa kamienie milowe w całym tomie, a ReLife i tak pokazało że to wystarczy aby napisać kawałek przyzwoitej fabuły. Ciężko byłoby przyzwoicie skrócić przygody w "piątce" bez nachalnego spoilerowania rzeczy, więc dość będzie napisać, że nasz główny bohater powoli zaczyna uświadamiać sobie krótkotrwałość projektu "Re:Life" (możliwość bycia nastolatkiem trwa równo jeden rok.) a mimo to, dorasta do większej ingerencji w życie rówieśników ze szkoły i swoich nowych przyjaciół.

Na wyjątkowy plus i wyróżnienie zasługuje również zwiększenie roli Kariu we wszystkich trzech tomach, na piątym zaczynając. Nie będzie zaskoczeniem stwierdzenie, że jednocześnie zwiększy się również rola jej bliskiej przyjaciółki Honoki. Obydwie zawodniczki będą zmuszone do naprawienia niezręcznej sytuacji wynikającej z własnych niedoskonałości, połączonych z miłością do grania w siatkówkę.
Bardzo mnie ucieszyło również zmienienie podejścia do postaci Hishiro. Chizuru, podobnie jak Arata, zaczyna dostrzegać, że warto zaryzykować i spróbować cieszyć się szkolnym życiem, póki może. Wspomniana rozmowa z Aratą która stanowi połowę piątego domu to nie lada smaczek dla fanów dobrze prowadzonych dialogów, pisanych w stylu przyzwoitych rom-komedii. Mang i anime które w kwestii rozmów między postaciami i pokazywania czegoś więcej niż rumieńców postaci jest niewiele w porównaniu do typowych zapychaczy a Re:Life szczęśliwie należy do grupy "tych lepszych" tworów. Wspomnienie o tej rozmowie nie oznacza jednak, że tylko i wyłącznie ta scena jest ponad przeciętnym pokazem retoryki ponieważ cała manga jest najeżona rozmowami z postaci, które czyta się nie tylko płynnie ale też wyjątkowo przyjemnie. 
Niestety dużo mniej można napisać o tomie szóstym mangi. Wynika to z tego, że lwia część szóstki skupia się na spacerze Araty nad grób zmarłem przyjaciółki z pracy oraz na tym, co z tego wyniknie.
Ujrzymy również następstwa meczu siatkarskiego który odbył się w tomie piątym, trochę bliżej poznamy charakter Reny oraz Chizuru oraz co nie zdarza się często, zobaczymy niecodzienny charakter Yoake, czyli pracownika projektu Re:Life który opiekuje się Aratą przez cały rok jego ponownej młodości. Zdecydowanie jest to jak dotąd najmroczniejszy oraz najcięższy do czytania tom. Podczas lektury nie tylko możemy wczuć się w głównego bohatera ale dodatkowo, sposób w jaki są przedstawione rzeczy sprawia, że nawet osoby którym nie obce dzieła z gatunku dramat czy thriller i tak poczują nieprzyjemne uczucie wewnątrz siebie.
Dużo większy nacisk zostaje tu położony na dorosłą stronę Kaizakiego. Zamiast młodzieńczych przygód, rozważań nad tym, czy to co robi w odmłodzonej formie jest słuszne, dostaniemy tu swego rodzaju rozliczenie z przeszłością protagonisty, oraz próbę pogodzenia się z tym, co się stało.
W nasze ręce trafi mały wgląd w życie Araty w jego poprzedniej firmie, której okrutna struktura i tragedia jaka się wydarzyły popchnęły bohatera do odejścia z niej, i co za tym idzie, dołączenia do ReLife. W kwestii osobistego gustu, mogę stwierdzić że sam środek/główny trzon tomu szóstego nie przypadł mi wyjątkowo do gustu, co nie oznacza że historia Araty o jego przeszłości była nudna. Uważam po prostu że tak jak nie powinno się Hobbita rozciągać na 3 filmy, tak jeden rozdział z życia osoby nie powinien stanowić 80% danego tomu, nie mniej jednak, było to przyjemne przeżycie, pisząc oczywiście o czytaniu.

Szczęśliwie dla wszystkich, a zwłaszcza dla moich preferencji, siódmy tom wraca na typowy, ale zarazem genialny styl pisarski. Zbliża się festiwal z pokazem fajerwerków a Oga odczuwa coraz większą potrzebę rozmowy z Kariu, więc (o ironio) nadchodzący event wydaje się być genialną opcją. Ma to również być możliwość swoistego odbycia ostatniego takiego wydarzenia razem, w pełnym gronie przyjaciół. Kazuomi wprost prosi naszego Kaizakiego o pomoc w odbyciu szczerej rozmowy z Reną i wszystko ma mieć postać męskiego sojuszu. Dopiero później dowiadujemy się o zawiązaniu podobnego paktu po stronie kobiecej, nieco liczniejszej.
Twórcy zadbali jednak nie tylko o prowadzenie sporej części tomu przez duet czerwonowłosej siatkarki i średni rozgarniętego chłopaka, również i główny samiec alfa tej mangi, który przeżył dużo więcej (bo żyje dłużej) doczekał się swoich dziesięciu minut. Arata został świetnie przedstawiony w siódmym tomie bo pomimo że nie jest tu postacią pierwszoplanową, bynajmniej nie wprost to odgrywa najważniejszą rolę jako wsparcie Ogi oraz najzwyczajniej w świecie jako znany i lubiany Kaizaki, który ciągle zastanawia się nad cienką granicą między korzystaniem z młodzieńczego życia, a faktem że każde jego działanie zostanie zapomniane przez rówieśników. Sporą rolę odegra również dwójka z Grupy Wsparcia, czyli pracownicy projektu Re:Life którzy chyba po części myślą podobnie do Araty, rozmyślając nad tym co im i głównemu bohaterowi wolno, a czego robić się nie powinno.
Chizuru Hishiro aby było śmieszniej, jest pod względem roli w tym tomie bratnią duszą Kaizakiego, i nie piszę tu o jej relacji z głównym bohaterem a jej nieinwazyjnymi wstawkami. Cicha dziewczyna z warkoczami (które wygląda o niebo lepiej w rozpuszczonych włosach) towarzyszy postaciom praktycznie przez cały tomik a jednocześnie mamy wrażenie jakby je tylko wspomagała, do czasu pojawienia się dwóch kluczowych scen z Hishiro właśnie, z czego jedna moim zdaniem wpłynie solidnie na kolejne wydarzenia w następnych tomach.
Wzięcie się za trzy tomy jednocześnie było w przypadku tej trójki świetnym wyborem. Nie tylko z powodu historii która akurat w tym przypadku bardzo ładnie się dopełnia z każdym kolejnym tomikiem ale również z łatwości z jaką przychodzi czytanie takiej mangi. dzięki powrotowi do mangi, i to w potrójnym wydaniu, przypomniałem sobie uczucie towarzyszące mi podczas lektury pierwszego tomu. Re:Life zadziwia, zaskakuje i bawi jednocześnie a czytelnik ma okazję poczuć jak mimowolnie trzyma kciuki za wybraną postać i razem z nią przeżywa kolejne dni szkoły.
Od czasów czytania Spice&Wolf oraz Szkolnego Życia, tak naprawdę ani raz nie czułem tak potężnej więzi z bohaterami, którzy mimo możliwości odmłodzenia życia, mogą tak łatwo zostać naszymi rówieśnikami. Geniusz tak pozornie prostej mangi tkwi właśnie w jej prostocie, bo przecież stworzenie historii o odmłodzeniu, skoku w czasie, mazaniu pamięci jest czymś prostym, co zrobić może każdy lekko zaawansowany pisarz. Stworzenie jednak prostej historii której głębie odkrywamy stopniowo, z każdym kolejnym tomem, będącej jednocześnie przystępną dla każdego chętnego czytelnika to wyczyn już niemały. Nie widzę powodu w ponownym rozpisywaniu się na temat grafik, teł czy ogólnie rzecz biorąc kreski w mandze bo ta na szczęście nie zmieniła się od poprzednich tomów, nadal jest to schludna i czytelna manga zawierająca w 100% kolorowe strony.

Jedna, jedyna scena z ostatniego omawianego tomu spowodowała ogromny u mnie ogromny niepokój i tak naprawdę od kolejnych tomów zależy jak wysoko/nisko ocenię Re:Life. Jak na razie jest to manga świetna, dająca masę frajdy ale jednocześnie wiszącą nad przepaścią którą sama sobie wykopała. To co w Re:Life jest wybitnie dobrze zrobione może tę serię jednocześnie pogrzebać i oby do spełnienia moich obaw nie doszło. Mimo że nie cierpię używania oceny za pomocą cyfr od 1 do 10 bo jest to moim zdaniem nie miarodajne, tak również zdaję sobie sprawę że dla wielu, może to być pomoc w wyborze kolejnej mangi do czytania. W obecnej formie Re:Life zasługuje w mojej opinii na solidne 8 a nawet 9/10. Dziesiątka przysługuje tylko tworom idealnym, które nie mogą już stać się lepsze, a jako coś takiego nie może istnieć, tak bardzo dobra dziewiątka ląduje na stronie.
Czy dzieło Yayoiso jest warte zakupu? Zdecydowanie tak, i jeżeli jesteście osobami niezdecydowanymi, lub nie przekonanymi do przysłowiowych romansideł, choć to zwykłym romansem ani dramatem nie jest, serdecznie polecam zaopatrzyć się na początek w pierwszy, lub pierwsze dwa tomy mangi od Waneko(znów chwała im za wydanie tego dzieła) i wtedy podjąć decyzję o kontynuowaniu kolekcjonowania.

Miłego śledzenia poczynań młodego-średniego dorosłego i jego bandy przyjaciół i widzimy się w kolejnym poście, a jeżeli jesteście zainteresowani usłyszeniem recenzji jakiegoś tytuły w postaci filmu na Youtube, nie zapomnijcie odwiedzić mojego kanału LINK i zostawić pod którymkolwiek filmem stosowny komentarz o zainteresowaniu takowymi filmami.




















Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...