W końcu jest, oczekiwania fanów nie poszły na marne i tak o to, możemy cieszyć oczy pierwszym tomem No Game No Life w wersji Light Novel czyli w skrócie: zwykłej książki.
Za polską wersję odpowiada wydawnictwo
Waneko
"Shiro i Sora to rodzeństwo NEET-ów. Są genialnymi graczami, o których krążą miejskie legendy. Rzeczywistość nazywają "gównianą grą". Pewnego dnia tajemniczy bóg przenosi ich do do swojego świata, gdzie wszelkie sprawy rozstrzyga się przy pomocy rozmaitych gier. Czy młodzi, zesłani do innej czasoprzestrzeni, zdołają się w niej odnaleźć? Czy starczy im zdolności, by stać się obrońcami ludzkiej rasy?"
Jako że są to moje pierwsze wrażenia ( nie miałem jeszcze przyjemności przeczytać całego tomu) muszę napisać że mój wzrok najbardziej przykuły bardzo żywe kolory na okładce oraz wewnętrznych stronach, skutecznie zachęcają one do śledzenia przygód naszej dwójki. Wykonanie stron czarno-białych również nie odstaje w tyle.
Warto dodać że do prenumeraty tomu pierwszego był dodawany plakat, który obowiązkowo jako pierwszy zawiśnie na mojej ścianie.
Zdjęcie z internetu, jeżeli kogoś nie zadowala "piękna i przejrzysta jak oszlifowany brylant" jakość zdjęcia(plakat dodatkowo posiada widoczny wyżej "tytuł". (mój plakat leży w zaciemnionym miejscu i będzie leżał tam (na prostej półce) do czasu oprawienia w antyramę)
To czy Light Novela jakością dorówna, a może nawet prześcignie uczucia towarzyszące przy pierwszym spojrzeniu dopiero będę miał okazję się przekonać, jak na razie jestem uradowany kolejną komedią która zawitała na moją półkę.
Czego się spodziewam? Tego czego zawsze się spodziewam po tytułach tego typu: odmóżdżających i prostych gagów, ciekawych i zdatnych do polubienia postaci. Jak będzie, przekonam się później...
