Light Novela dostępna do kupienia w sklepie Wydawnictwa Waneko
Dwójka odrzuconych przez społeczeństwo graczy, brat wraz z młodszą siostrą stanęli przed opcją porzucenia dotychczasowego świata na rzecz rzeczywistości, gdzie każdy spór jest rozstrzygany przez granie w gry. Sora wraz z Shiro długo się nie zastanawiali, nareszcie mieli szansę trafić do miejsca gdzie ich ogromne umiejętności logicznego myślenia zostaną docenione.
Pierwsze spotkanie z obcą krainą jest.... właściwie, takie o jakim każdy gracz RPG mógłby marzyć:
Porośnięta okolica wyjęta z średniowiecza, majaczące w tle kształty ogromnych budowli i wiedza, że w tym miejscu, to umiejętności graczy grają pierwsze skrzypce. Po krótkiej podróży, duet rodzeństwa zauważa prawdziwy, rasowy symbol świata gier: Lekko podstarzałą, przywołującą wspomnienia karczmę gdzie Shiro i Sora liczą na przenocowanie oraz zdobycie informacji. Przypadkowo, są świadkami karcianej potyczki między dwoma dziewczynami, a ubiór jednej wskazuje na jej szlacheckie pochodzenie.
O co mogą te dwie piękności walczyć i jaki interes będą mieli w tym Shiro i Sora? Stwierdzenie, że na szalę został rzucony los całego królestwa wcale nie jest przesadzone. Starszy brat będący człowiekiem czynu postanawia wysłuchać prośby szlachcianki, która jak się okazuje, ma na imię Stephanie i jest wnuczką byłego króla Elkii, stara się ona za wszelką cenę ratować upadające państwo. Brat wraz z siostrą u swego boku, stanie przed trudnym zadaniem odbudowania rzuconego na kolana królestwa.
Zamysł fabularny No Game No Life może się wydawać banalny, w końcu jakie trudności w świecie gdzie wszystko rozwiązuje się za pomocą gier, mogą stanąć przed rodzeństwem które w żadnej rozgrywce nie może ponieść porażki? Wręcz zadziwiające jest jak wiele frajdy można czerpać obserwując dwójkę nastolatków masakrujących każdego napotkanego oponenta, w bardzo humanitarny sposób. Jak w przypadku każdej powieści bazującej na "świecie gier", prawdziwą przyjemność z żartów ukazywanych w tej Light Noveli, będą czerpać osoby choć trochę zaznajomione z grami lub/i powieściami fantasy. Chociaż nawet czytelnicy którzy nie gustują w smokach, lochach pełnych potworów i elfach, mogą liczyć na dobrze spędzony czas przy jakże przyjemnej komedii.
Przez wiele osób, No Game No Life jest uznawane za jedną z bardziej udanych komedii-fantasy jakie, jak dotąd powstały, i mogę stwierdzić, że jest to jak najbardziej uzasadnione zdanie. Już od pierwszych kartek książki jesteśmy raczeni masą humoru, rozbudowanymi aczkolwiek, nie przynudzającymi opisami oraz naprawdę świetnie napisanymi dialogami. Historia nie przynudza a wręcz przeciwnie, z każdą kolejną sceną czytelnik odczuwa ochotę na jeszcze parę stron, i jeszcze parę. Musimy jednak, być przygotowani na względnie powolny rozwój akcji w pierwszej połowie książki, autor chciał zaznajomić fana z prawami rządzącymi obcym światem, jego mieszkańcami oraz rolą, jaką ma odegrać w nim rodzeństwo głównych bohaterów.
Pomimo, że ze wszystkich części NGNL jest to "najspokojniejszy" tomik, nie można go nazwać tomem nudnym, scenki humorystyczne wylewają się praktycznie z każdej strony, postacie kupują sympatię czytelnika a komentarze rzucane przez rodzeństwo w stronę obcego świata zasługują na medal.
Ciekawie również ukazano sposób w jaki Sora wraz z Shiro zwyciężają w pojedynkach, są to mistrzowie, niepokonani czempioni którzy zawsze znajdą sposób na wygranie, nawet w przegranym starciu. Kojarzycie film Iluzja, który opowiadał o napadach przeprowadzanych przez grupę iluzjonistów? Po każdej akcji, która wydawać by się mogła niemożliwa, dostawaliśmy wyjaśnienie, krok po kroku, w jaki sposób szajka dokonała danego skoku. Podobnie sprawa wygląda w przypadku pojedynków toczonych przez brata wraz z siostrą, tak naprawdę, dopiero po akcji uświadamiamy sobie jak misterny plan tym razem przygotowali, aby zdominować przeciwnika.
Jak królestwem będzie rządzić nastolatek wraz z jeszcze młodszą siostrą? Zadziwiająco skutecznie, trochę kapryśnie i niezwykle zabawnie. Będziemy mieli okazję zobaczyć również nieco politycznego aspektu bycia królem, trochę polityki oraz masę przedziwnych zachcianek rodzeństwa. Czy poprzedni król Imanitów, ichniejszego odpowiednika nas, ludzi był rzeczywiście nieco szalonym, złym władcą, czy być może w jego działaniu był ukryty plan, mający na celu uratowanie mieszkańców królestwa? Czy jednak, w świecie gdzie przemoc praktycznie nie występuje, istnieje coś takiego jak zagrożenie? Nawet w ogromnej ilości, królestwa Elfów, Zwierzoludzi i wszelkich innych istot tylko czekają by zagarnąć ziemie naszego rodzeństwa dla siebie.
Największa zaleta pierwszego tomu? Postacie, bo to na nich stoi cała opowieść. Sora, porzucony przez rodziców, starszy z rodzeństwa za najważniejszy cel w życiu obrał wspieranie Shiro we wszystkim co robi. Nie miał najłatwiejszego dzieciństwa zaś jako hobby, które uprawiał przez cały czas wybrał sobie granie w gry, wszystko zmieniło się po przeniesieniu do Elkii, no być może po za ciągłą miłością do grania we wszystko co daje poczucie rywalizacji.
Introwertyk który ma problemy z prowadzeniem dialogu z obcymi osoba, Sora jest osobą której poczucie humoru i charakter nie raz wpakują go w kłopoty. Podczas rozgrywek zdaje się on na swój umysł, zdolności obserwacji oraz dedukcji, nie spieszy się z atakowaniem przeciwnika, a wręcz bawi się niekiedy swoimi, niczego nie spodziewającymi się oponentami. Shiro, pomimo że jest bardzo przywiązana do swojego brata, wykazuje pewne kontrasty względem swojego starszego opiekuna. Pomimo młodego wieku jest wyjątkowo inteligentną i opanowaną osobą której strategia i obliczenia, wyprzedają ruch przeciwnika nawet o parę minut. Przywiązanie do Sory nie pozwala dziewczynie oddalić się od niego nawet na kilka metrów, niejednokrotnie ujrzymy jak właśnie dzięki wzajemnemu wsparciu, rodzeństwo zdoła wyjść zwycięsko z wielu pojedynków.
Nie wolno zapomnieć o Stephanie, podwładnej i przyszłej przyjaciółce, rodzeństwa które zdobyło królestwo jej dziadka. Lekko nierozgarnięta i łatwowierna, lecz o wielkim sercu dziewczyna będzie miała z powodu wygłupów Sory i Shiro piekło na ziemi. Jednakże, to właśnie w nich Steph pokłada największą nadzieję, nadzieję na odbudowanie królestwa i przywrócenie Imanitom dawnej świetności. Możemy być również pewni, że przez większość czasu będzie ona źródłem komediowych scen oraz żartów, wynikających z jej charakteru, oraz widzimisię młodych władców.
Jeżeli cenicie sobie dobrą komedię, świat fantasy pełen baśniowych stworzeń, żarty wysypujące się z każdym tekstem i niekiedy, naprawdę świetne, poważniejsze sceny, to No Game No Life jest zdecydowanie dla was. Fani Light Novel dostali możliwość przeczytania kolejnej zacnej historii która kupi swoim stylem każdego, w tym, fanów ecchi i gier komputerowych.
Życzę miłej lektury i widzimy się przy następnym tomie.