poniedziałek, 21 listopada 2016

Gate: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri - Gdy miecz spotyka karabin

Ileż to już razy, przez filmy lub gry poznawaliśmy poszczególne wizje autorów na spotkanie dwóch, oddalonych o kilkaset lat cywilizacji. W zależności od chęci autora aby kibicować jednej ze stron: albo wojska z epok poprzedzających naszą, w jakiś sposób masakrowały współczesnych "złych", lub nasze cudowne, nowoczesne wojsko znajdowało sposób by pogodzić ze sobą zwaśnione strony a momenty gdzie świetnie ukazano przewagą sił współczesnych nad tymi archaicznymi były raczej wyjątkiem od reguły. Czy anime - "rysowany serial" dałby radę dobrze i rzetelnie pokazać zderzenie się dwóch gigantycznie różniących się uzbrojeniem armii?

W centrum Tokyo pojawia się wielki monument do złudzenia przypominający portal, a raczej bramę do innego świata. Jeżeli taka konstrukcja sama w sobie jest zagrożeniem, to warto wspomnieć o wylewających się z niej, zatrzymanych w epoce średniowiecza potworach, orkach, magach i żołdakach którzy wykorzystują zaskoczenie ludzi aby przeprowadzić całkowitą anihilację. Nieprzyzwyczajona do wypadających z portalu bestii ludność(ciekawe dlaczego) zostaje całkowicie rozbita, do czasu przybycia JSDF, czyli Sił Samoobrony które skutecznie odpierają nieprzyjaciela. Broń pochodząca rodem z starego filmu historycznego błyskawicznie oddaje pole karabinom maszynowym. Rząd Japonii nie pozostaje bierny, szybko zbiera specjalny oddział którego zadaniem będzie, przeprowadzenie rekonesansu na nieznanych ziemiach. Tu, w środek najważniejszej misji wpada nasz główny bohater, Youji Itami - Otaku i chłodno myślący mężczyzna który przysłużył się podczas ewakuacji cywilów w czasie ataku. Przykrym faktem jest, że w tym przypadku zrobili z głównego bohatera Otaku w 80% a jego lepsze strony odłożyli na bok przez co, od samego początku serii musimy być nastawieni na niezbyt poważną akcję fantasy.
Dlaczego przed określeniem "akcja fantasy" użyłem stwierdzenia "przykrym", skoro wiele serii z tego gatunku jest świetnym a i jak zapewne niektórzy wiedzą, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się wybrzydzać anime? Jest to bardzo ujmujące dla serii ponieważ, w oryginalnej wersji wydarzeń, Gate to akcja, mrok i siermięga w porównaniu do tego co otrzymujemy. Same postacie także nie ostały się bez obrażeń, główny bohater i jego radosna drużyna to postacie bardzo "zakorzeniające" się w swojej roli. Mam tu na myśli fakt, że gdy poznana postać pokaże swój jakże typowy charakter to możemy być pewni jej stanowiska przez większość seansu. Kolejnym problemem serialu jest ogromna typowość co poniektórych scen. Sami wielokrotnie damy radę przewidzieć co będzie następstwem danego wydarzenia a co gorsza, takie sytuacje będą pojawiały się kilkukrotnie.

Sama sytuacja jak i stanowisko władców nowego świata ma się także dość typowo aczkolwiek, na tyle ciekawie aby wzbudzić zainteresowanie widza. Niezbadana kraina po raz pierwszy boryka się z problemem przeciwnika który grupą ludzi zmasakrował ich oddziały, o ile same wojska japońskie starają się ograniczyć rozlew krwi do minimum, tak władcy na wieści o takiej armii szykują się na wojnę której nie pamiętają najstarsi górale. Bohaterowie zostali bardzo niemiłosiernie potraktowani i zdecydowanie przydzielony przez autora sposób postępowania nie pasuje do nich samych, ich charakteru i historii.
Anime z kilkoma niedogodnościami posiada kilka perełek które ucieszą każdą niewybredną osobę, a są to choćby wątki ekonomii. Tak, ukazanie ludzi dla których papierek zwany banknotem to wszystko potrzebne do szczęścia oraz ludności która robi wszystko aby się wpierać, produkować najrozmaitsze przedmioty, jest jednym z plusów serii. Żołnierze z chęcią przystają na pomysł wymian przedmiotami z "tubylcami", knajpy obsługiwane przez przeróżne potworki jest dla obydwu stron interesującą propozycją ze względu na szansę zarobku oraz poznania nowych osobistości. Jednak takie zagrania nie są trzonem serii jak w przypadku na przykład: Spice&Wolf więc osoby które nastawiły się na pola bitew, wojny i wybuchy nie powinny poczuć się urażone. Co więc będzie się działo przez resztę serii, w końcu nasza brygada nie zamierza siedzieć w jednej wiosce do śmierci? Otóż zobaczymy walkę, więcej walki, smoki, elfy, walki z wcześniej wymienionymi a wszystko oblane czystą komedią, ogólnie nasza Drużyna Pierścienia lubi wpadać w tarapaty.
Jak się trzyma kreska w "Bramie"? Na pewno mogło być lepiej, i to dużo ale nie ma także co narzekać. Anime stara się być płynne, uzbrojenie i pojazdy armii są wykonane detalicznie przez co czujemy, że mamy kontakt z serią orbitującą wokół wojska. Co prawda, seria kilka razy nieprzyjemnie kaszlnie a co za tym idzie, niektóre tła lekko zleją się na siebie a i żołnierze będący w tle nie raz będą przypominali swoimi ruchami toczące się worki słomy. Na szczęście, są to wyjątki od reguły i zazwyczaj powinniśmy być uraczeni grafiką bardzo znośną i niezrażającą do siebie poszczególnych oglądaczy.

Muzyka pozwala łatwo wczuć się w klimat wojskowej operacji, wliczając w muzykę towarzyszącą w czasie największej akcji jak i spokojniejsze chóry. Nie ma tu jednak niczego co mogłoby zostać nazwane wybitnym równocześnie, nie ma także niczego za co mógłbym tę serię znienawidzić.
Anime oglądało się przyjemnie, jestem nawet skłonny powiedzieć, że jest to seria świetna do luźnego oglądania. Nie możemy jednak spodziewać się niczego ponadczasowego, powinnyśmy się nastawić na, czym ta seria jest czyt. niedługim, nienudzącym mini-maratonem który będzie przeze mnie wspominany z uśmiechem na ustach. Sam od siebie polecam ten hołd dla mangi osobom które z przymrużeniem oka popatrzą na tę, niewybitną aczkolwiek diabli przyjemną serię.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...